Notę identyfikacyjną Henryka Pawłowskiego wręczono 28.09.2014 w Belwederze jego siostrze, Alicji Pawłowskiej-Czerepaniak, w obecności prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. 28.12.2015 za zasługi dla obronności państwa Henryk Pawłowski został przez prezydenta RP Andrzeja Dudę mianowany pośmiertnie na stopień podporucznika. Piotr Pawłowski w Dzień Dobry TVN. Wejdź i przeglądaj ciekawe artykuły, wiadomości, materiały wideo oraz porady ekspertów. 29. Data urodzenia. Nowy Dwór Mazowiecki. 2013. Wykształcenie - rok ukończenia studiów. Wydział Aktorski Akademii Teatralnej w Warszawie. Aktor. Brat aktora Stefana Pawłowskiego, wnuk aktorki Teresy Szmigielówny i szermierza Jerzego Pawłowskiego. Vay Tiền Nhanh. To żona podjęła akcję reanimacyjną Pawła Pawłowskiego. I była świadkiem tego, jak ratownicy przez długi czas nie mogli zaintubować jej męża w domu, a później w szpitalu. - Prokurator już po moim telefonie podjął działania - powiedziała w rozmowie z WP adwokat rodziny Beata PAP, fot: Bartłomiej ZborowskiO tym, że Piotr Pawłowski, prezes fundacji Integracja, mógł paść ofiarą błędu medycznego, poformowało Radio Zet. Stracił przytomność w domu, został za późno zaintubowany. Dopiero po 85 minutach od przyjazdu karetki udało się udrożnić jego drogi oddechowe. Po badaniach w szpitalu ustalono, że przyczyną śmierci mogło być niedotlenienie mózgu. W rozmowie z Wirtualną Polską adwokat rodziny zmarłego Beata Bosak przyznaje, że żona Pawłowskiego jest wstrząśnięta tym, co się stało, i na razie nie chce rozmawiać z dodała, to małżonka Piotr Pawłowskiego podjęła akcję reanimacyjną. - Ona jest kwalifikowaną pielęgniarką, dlatego to tym bardziej boli - tłumaczy nam zespół pogotowania ratunkowego, jak i SOR miał dopuścić się zaniedbań - Pan Pawłowski właściwą opiekę otrzymał dopiero na OIOM-ie, ale było już za późno - mówi prokuraturyPodkreśla, że zajmuje się zaniedbaniami medycznymi i to pierwszy raz, kiedy prokuratura zareagowała tak szybko, zleciła zabezpieczenie ciała. Wszczęla To robi wrażenie - zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła w poniedziałek około godziny 13. We wtorek żona Piotra Pawłowskiego złożyła też: Cena niepełnosprawności. "Ta sama kwota od 12 lat"Co dalej? Trzeba czekać na wyniki sekcji zwłok, którą przeprowadzono w czwartek oraz zwolnienie z tajemnicy lekarskiej pracowników pogotowia i że Piotr Pawłowski zmarł z niedzieli na poniedziałek. Był działaczem społecznym, walczącym o prawa osób z jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści. Wielki sportowiec, szablista wszech czasów, 5-krotny medalista olimpijski, 7-krotny mistrz świata, 14-krotny mistrz Polski, najlepszy sportowiec XXV i XXX-lecia PRL. Czy człowiek z taką laurką może mieć jakąś skazę na życiorysie? Tak, jeśli był jednocześnie agentem polskich służb specjalnych i CIA. Tak właśnie wygląda życiorys Jerzego Pawłowskiego. Złoty medalista z Meksyku zmarł wprawdzie 11 stycznia 2005 roku, ale jego osoba wciąż wzbudza kontrowersje i odbierana jest przez kibiców dwuznacznie. Z jednej strony pamiętają oni o jego sukcesach i ogromnych umiejętnościach szermierczych, z drugiej trudno jest im zapomnieć o tym, że donosił polskim służbom na swoich kolegów i koleżanki z reprezentacji, a potem współpracował z amerykańskim wywiadem. Sympatii nie przysporzył mu też fakt, że mógł pozwolić sobie na poziom życia, który był nieosiągalny nie tylko dla zwykłych ludzi w czasach PRL-u, ale także dla wielu innych sportowców. O zmarłych powinno się mówić dobrze albo wcale, ale postaram się krótko przedstawić sylwetkę tego niezwykłego człowieka. Jerzy Pawłowski urodził się 25 października 1932 roku w Warszawie. Jego dziadek – Jakub był legionistą i gorącym zwolennikiem Piłsudskiego. Ojciec Władysław brał zaś udział w kampanii wrześniowej jako strzelec karabinu maszynowego. Pod Kutnem wystrzelał wszystkie naboje i trafił do niewoli, z której jednak udało mu się uciec. Potem zaangażował się w Powstanie Warszawskie, działał w wywiadzie Armii Krajowej, konkretnie w batalionie „Zośka”. Po wojnie musiał się ukrywać. W wojenne działania wciągnięty został także Jerzy Pawłowski, który od 1940 roku szmuglował wraz z matką żywność przez granicę, a po wybuchu Powstania Warszawskiego był w służbie pomocniczej. Nosił powstańcom papierosy i żywność, zrzucał bomby fosforowe z dachów domów, chroniąc je tym samym przed pożarem. W ostatni dzień powstania został ranny odłamkami pocisku. Jak sam po latach stwierdził: „To jest moje patriotyczne ego, tego nie da się wykreślić, zmienić, stłamsić”. Po wojnie rodzina Pawłowskich zdecydowała się dalej mieszkać w stolicy. Od najmłodszych lat Pawłowskiego ciągnęło do sportu. Uprawiał boks i lekką atletykę, ale to szermierka stała się jego koronną dyscypliną. Wszystko rozpoczęło się od odkopanej w ruinach szabli. To wydarzenie sprawiło, że szermierka stała się „pasją, życiem, namiętnością i przygodą”. Początkowo walczył we wszystkich trzech broniach – szabli, florecie i szpadzie. Wybrał ostatecznie pierwszą, gdyż, jak tłumaczył, pozwala na największą improwizację i swobodę ruchów. Szabla stała się jego koronną bronią. Jerzy Pawłowski od 1949 roku był zawodnikiem stołecznego Ogniwa, potem Gwardii, by od 1952 roku bronić barw warszawskiej Legii. Został również zawodowym żołnierzem, zdał maturę, co pozwoliło mu na uzyskanie pierwszego stopnia oficerskiego. Jego sportowa kariera rozwijała się błyskawicznie. Rok po pierwszych lekcjach szermierki z węgierskim fechtmistrzem Janosem Keveyem został wicemistrzem Polski, trafił do reprezentacji i w wieku 20 lat pojechał na Igrzyska Olimpijskie do Helsinek. Mało tego, dotarł tam do półfinału indywidualnego turnieju szablowego, a rok później – w roku 1953, zajął 7. miejsce w mistrzostwach świata i zdobył brąz w drużynie! Ireneusz Pawlik spisał historię Jerzego Pawłowskiego w 1993 roku. To był początek wielkich sukcesów polskiego szermierza. Podczas następnej olimpiady, w Melbourne zdobył już indywidualnie srebrny medal i taki sam krążek w drużynie. Na kolejnych igrzyskach w Rzymie zajął z drużyną szablistów ponownie drugie miejsce, a cztery lata później w Tokio polski zespół uplasował się szczebel niżej. Pawłowskiemu w kolekcji brakowało już tylko medalu z najcenniejszego kruszcu. Zdobył go na swoich ostatnich igrzyskach. W 1968 roku w Meksyku pokonał w finale reprezentanta ZSRR Rakitę i sięgnął po olimpijskie złoto. Dzięki swoim licznym sukcesom uzyskał miano szablisty wszech czasów, który przyznała mu Międzynarodowa Federacja Szermiercza. W klasyfikacji światowej wszystkich broni został sklasyfikowany na drugim miejscu. Do zdobycia pierwszego i zostania najlepszych szermierzem wszech czasów zabrakło Pawłowskiemu jedynie dwóch punktów. Tych jednak nie miał okazji zdobyć, gdyż w 1975 roku został aresztowany. A wszystko rozpoczęło się na początku lat 50., kiedy to bezpieka nawiązała współpracę z Jerzym Pawłowskim. Szantażując go wiedzą o akowskiej przeszłości ojca, nakłonili młodego szablistę do podpisania odpowiednich papierów. Na początku jego zadania ograniczały się do rozpracowywania środowiska sportowego i zapobiegania ucieczkom sportowców za granicę. Jak wynika z akt postępowania przeciwko szabliście wszech czasów, Pawłowski wywiązywał się ze swoich zadań, od czasu do czasu informując o mniej lub bardziej znaczących faktach związanych z wyjazdami reprezentacyjnymi. Początkowo nosił pseudonim „Papuga”, którym to podpisywał składane Urzędowi Bezpieczeństwa raporty. Nowe zadania dostał w 1958 roku, kiedy to trafił pod skrzydła Mieczysława Boguty, oficera Polskiego Kontrwywiadu. Przyjął pseudonim „Szczery”, a jego głównym zadaniem miało być zachowywanie się tak, aby „zwabić” obce służby wywiadowcze do nawiązywania z nim kontaktu. Wszystko oczywiście w celu zdobycia przez Wojskową Służbę Wewnętrzną cennych informacji i dezinformacji obcych służb. Jak pisze w książce „Szpieg w masce” Ireneusz Pawlik, powołując się na pisma WSW, kontrwywiad miał zrezygnować z usług Pawłowskiego w 1962 r. ze względu na jego dużą gadatliwość. Szermierz łącznikował czterokrotnie trzy osoby na terenie RFN, ale nie zachował przy tym należytej ostrożność. To doprowadziło do zerwania współpracy. Być może przyczyniło się do tego również ryzyko zdemaskowania Pawłowskiego jako agenta. Współpraca została zakończona, a szermierz nie przysłużył się zbytnio polskiej bezpiece podczas jej trwania. Z pewnością ten fakt mógłby być łatwo wybaczony, wielu ludzi w tamtych czasach było przecież przymusowo werbowanych do SB czy UB. Jednak w trakcie przesłuchań po zatrzymaniu, kiedy Pawłowski wiedział już, że polskie służby mają informacje o jego współpracy z CIA, starając odwrócić od siebie uwagę, mówił o wszystkim, co widział podczas wyjazdów, szkodząc nierzadko osobom ze swojego otoczenia. "Najdłuższy pojedynek" to druga autobiografia polskiego szermierza. Ukazała się w 1994 roku. Ten zarzut stawia w swoim dziele Ireneusz Pawlik. Obie książki – „Szpieg w masce” i „Najdłuższy pojedynek” są pozycjami z dwóch różnych biegunów. Pierwsza ma charakter oskarżycielski, Pawlik nie kryje, że nie podobało mu się zachowanie Pawłowskiego, z kolei szermierz w swojej biografii stara się udowodnić, że działał w imię dobra ojczyzny. Dla właściwego obrazu całej sytuacji najlepiej przeczytać obie pozycje. Wyłania się wtedy w miarę kompleksowy życiorys szablisty. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że obie zostały wydane w latach 90. i część informacji może być dzisiaj precyzyjniej wyjaśniona. Opieram się na razie na informacjach pochodzących głownie z książki „Szpieg w masce”, konfrontując je z tym, co zostało zawarte w „Najdłuższym pojedynku”. Mimo różnic w ocenianiu wydarzeń, w obu pozycjach podkreślona została fascynacja Pawłowskiego wywiadem. Pisze on o niej w swojej autobiografii, wspomina o tym również Pawlik. Być może to stało się powodem tego, że szablista nawiązał współpracę z CIA w 1964 r. Było to podczas turnieju Martini Rossi, który odbywał się w Stanach Zjednoczonych. To wtedy doszło do pierwszego spotkania Pawłowskiego z agentem CIA – Ryszardem Kowalskim. Poinformował on szablistę, że wie o jego współpracy z polskim wywiadem i zaproponował przejście na amerykańską stronę. Około dwóch miesięcy później, szermierz brał udział w turnieju w Padwie, gdzie ponownie spotkał się z Kowalski i, dodatkowo, z jego przełożonym nazwiskiem Lunqvist. Pawłowski oznajmił im, że rozważył propozycję i zgadza się na współpracę. W dowód wdzięczności dostał 100 dolarów, a jego pierwszym zadaniem było rozpracowanie Inspektoratu Szkolenia MON, w którym pracował. Szablista przyjął pseudonim „Paweł”, co było nieco dziwne, gdyż tak zwracali się do niego koledzy. Nie stanowił on zbyt dobrego zabezpieczenia, co Pawłowski potem starał się tłumaczyć jako zachętę do nawiązania z nim ponownej współpracy przez polski kontrwywiad. Oczywisty pseudonim miał być podpowiedzią, że został zwerbowany, co polskie służby mogły wykorzystać, dezinformując Amerykanów. Tak się jednak nie stało. Pawłowski przeszedł szkolenie wywiadowcze CIA we Francji, gdzie wyjechał na krótki urlop wraz z żoną. Co ciekawe, pobyt tam opisał w swojej pierwszej książce „Trud olimpijskiego złota”, o co miał do niego pretensje kolejny agent amerykańskiego wywiadu – Stanisław Jankowski. Jak się potem okazało, nikt po przeczytaniu autobiografii nie wpadł na to, że szablista mógł tam spotkać się z agentami obcego wywiadu. Działalność Pawłowskiego ograniczała się właściwie do informowania podczas zagranicznych turniejów o tym, co dzieje się w Polsce. Jak pisze Ireneusz Pawlik, często jednak Amerykanie byli lepiej poinformowani od szermierza, ale nadal utrzymywali z nim kontakty licząc, że może się na coś przydać. Zaproponowali mu nawet pozostanie w Stanach Zjednoczonych na stałe, na co Pawłowski był zdecydowany przez Igrzyskami Olimpijskimi w Meksyku w 1968 r. Po zdobyciu złotego medalu zmienił jednak decyzję i wrócił do kraju. Ostanie spotkanie z agentami CIA miało miejsce w marcu 1973 roku w Nowym Jorku. Po każdym z nich Pawłowski otrzymywał pieniądze. Łącznie uzbierało się 1850 dolarów, co zresztą wyliczył skrzętnie sam szablista. Mimo iż polskie służby wiedziały już od jakiegoś czasu przed zatrzymaniem Pawłowskiego o jego spotkaniach z amerykańskim wywiadem, szermierz nie poinformował sam o fakcie współpracy. Dzień po swoich imieninach – 23 kwietnia 1975 r., udał się do WSW, gdzie został wezwany. Tam miały miejsce przesłuchania, a 8 kwietnia 1976 r. zapadł wyrok: 25 lat pozbawienia wolność, 10 lat pozbawienia praw publicznych, konfiskata mienia w całości, 20 tys. złotych grzywny i obciążenie kosztami postępowania sądowego. Szablista z więzienia wyszedł 11 czerwca 1985 r. po ułaskawieniu przez Radę Państwa i wymianie w Poczdamie na agentów obozu wschodniego. Pawłowski jako jedyny z nich nie skorzystał z możliwości emigracji. Pozostał w Polsce. W więzieniu odsiedział dokładnie 10 lat i 44 dni. Polskie władze nie zgodziły się na jego udział w Mistrzostwach Świata w Budapeszcie w 1975 roku, kiedy przebywał jeszcze w areszcie. Przez to nie zdobył upragnionych dwóch punktów, dzięki którym zostałby szermierzem wszech czasów. Po odsiedzeniu części wyroku i wyjściu zza krat, chciał wrócić do sportu. Po występie w Łodzi, burzę wywołał ówczesny prezes Polskiego Związku Szermierczego – Ryszard Parulski, który zażądał zakazu dalszych występów Pawłowskiego. Dopiął swego. Jerzy Pawłowski został oskarżony o szpiegostwo na rzecz Stanów Zjednoczonych. Swoje zachowanie tłumaczył chęcią pomocy polskiemu wywiadowi, pokazania, że potrafi sam zrobić coś dla ojczyzny, może być przydatny polskim służbom. Czy chodziło do końca o te szlachetne pobudki, czy może jednak duże znaczenie miała tutaj fascynacja wywiadem? A może chodziło o pieniądze? Te tajemnice Pawłowski zabrał ze sobą do trumny. Dziś oceniany jest wśród kolegów i koleżanek sportowców różnie. Nie wszystkich udało mu się przekonać do tego, że jednak był patriotą i nie szkodził osobom ze swojego otoczenia podczas współpracy z bezpieką. Jego historia różni się znacznie od życiorysów Duńskiej-Krzesińskiej i Kozakiewicza. Pawłowski był niepokornym mistrzem w trochę inny niż wymieniona dwójka sposób. Nie sprzeciwiał się znacznie działaczom, nie wchodził z nimi w konflikty, czego nie można już powiedzieć o relacjach z trenerami. Te miał trudne, ale to nie przeszkodziło mu w zrobieniu wspaniałej kariery szermierczej. Jako sportowiec to z pewnością wzór znakomitego zawodnika. Czy mógł osiągnąć więcej? Tak, mógł zostać szermierzem wszech czasów. Być może zabrakło trochę pokory wobec życia, być może szczęścia, być może życzliwości działaczy, którzy zakazali mu występów po wyjściu z więzienia. Jednemu zaprzeczyć nie można – życiorys Pawłowskiego na pewno nie jest banalny. Po wyjściu z więzienia, Jerzy Pawłowski zajął się malarstwem. Niedawno jego syn Piotr zorganizował wystawę, na której zobaczyć można było obrazy namalowane przez jego ojca. Poniżej relacja z tego wydarzenia Nowodworskiej TV: Więcej o Jerzym Pawłowskim w wywiadzie z jego synem Michałem oraz Ireneuszem Pawlikiem: Aresztowanie Jerzego Pawłowskiego w 1975 roku stało się sensacyjnym wydarzeniem. Pawłowski uchodził za najwybitniejszego polskiego szermierza. Ikonę polskiego sportu. Był siedmiokrotnym mistrzem świata i mistrzem olimpijskim. Świat nazywał go szablistą wszech czasów, miał wielki talent. Stawał na podium 18 razy! Był barwną, popularną postacią. Szermierka to był sport, który odwoływał się do tradycji polskiej szabli, do legendarnych bohaterów „Trylogii" - Kmicica, Wołodyjowskiego. Jerzy Pawłowski był pewnie nie mniej popularny niż dzisiaj wielcy piłkarze. I nagle zniknął zewsząd. Gdy został zdemaskowany jako szpieg CIA, prasa rozpętała na niego nagonkę - pisano o nim jedynie jako o zdrajcy, który sprzedał ojczyznę za nędzne judaszowe srebrniki. Krążyło wiele plotek, że sportowiec został zabity podczas próby ucieczki na warszawskim lotnisku Okęcie. Że podano mu pistolet, by strzelił sobie w głowę. Teresa Szmigielówna nie była już wtedy żoną mistrza, ale była w nim po uszy zakochana. Bardzo przeżyła rozwód z Jerzym, nie zdążyła się po nim pozbierać, gdy wybuchł szpiegowski skandal. Mogła obawiać się, że represje dosięgną jej i ich syna Piotra. Dlaczego rozpadło się małżeństwo znanej aktorki i mistrza sportu i jak potoczyły się ich losy? Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać” Teresa Szmigielówna i Jerzy Pawłowski: historia miłości Teresa Szmigielówna to jedna z gwiazd lat 50 i 60. Miała urodę, klasę, talent, brakowało jej tylko trochę fartu. Miała na przykład grać łączniczkę Stokrotkę w „Kanale” Andrzeja Wajdy, zaszła w ciążę, zrezygnowała, rolę dostała Teresa Iżewska. Miała robić film z Andrzejem Munkiem, reżyser zginął. Mówiono, że grała w dużych filmach małe role, nigdy nie miała szansy na stworzenie wielkiej kreacji, takiej jak jej równolatka Lucyna Winnicka w „Matce Joannie od Aniołów”. Gdy obie grały w „Pociągu”, Winnicka robiła Kawalerowiczowi sceny zazdrości, że „Teresy jest tak dużo”. Była jednak znaną i lubianą aktorką. Grała w Niewinnych czarodziejach” Andrzeja Wajdy, w „Pętli” Wojciecha Hasa, w „Eroice” Andrzeja Munka. Dużą popularność przyniosły jej seriale, „Podróż za jeden uśmiech” gdzie była mamą Poldka i „Stawiam na Tola Banana”. Czytaj też: Była piękna i zdolna, ale niefortunna wypowiedź zniszczyła jej życie. Tragiczna historia Teresy Iżewskiej Ona zdaje do szkoły teatralnej, on wybiera szablę Urodziła się w 1929 roku w Kobalówce, na terenie dzisiejszej Ukrainy. Jej rodzice marzyli, żeby została lekarką. Uważali, że jest za delikatna i za słaba psychicznie na tak niepewny zawód jak aktorstwo. Ale ona uparła się na Szkołę Teatralną. Na egzaminie mówiła fragment „Janka Muzykanta”, nagle na sali pojawiła się… mysz. Teresa nie przerwała prezentacji, potem myślała że zawaliła egzamin, że powinna ograć tę mysz jako aktorka, wystraszyć się. Ale zdała. Fot. Teresa Szmigielówna z mężem Jerzym Pawłowskim na Turnieju o Szablę Wołodyjowskiego, 1964 rok, fot. TOMASZ PRAŻMOWSKI/FORUM Kiedy poznali się z Jerzym Pawłowskim w latach 50. oboje byli już znani. Pawłowski młodszy od Teresy o trzy lata (rocznik 1932) urodził się w Warszawie, w rodzinie o patriotycznych tradycjach. Jego tata walczył w AK, w Powstaniu Warszawskim był w batalionie Zośka. Jerzy miał wielki talent do szabli, szpady, floretu. Uchodził za sportowy fenomen. Jego ukochaną książką była „Trylogia”, mówił że jako chłopak utożsamiał się ze Skrzetuskim, Kmicicem, Wołodyjowskim, to oni śnili mu się po nocach. Dlatego przyszło mu do głowy, że mógłby trenować szermierkę. Był zawodnikiem Legii Warszawa, wtedy wojskowego klubu. Zobacz też: Strata dziecka, rozwód, walka z chorobą... Los nie oszczędzał słynnej Edith z „Allo Allo!” Jerzego otaczał wianuszek dziewczyn Kiedy poznali się z Teresą Szmigielówną w 1954 roku, rozstawał się ze swoją pierwszą żoną Haliną, z którą miał dwie córki. Podobno to małżeństwo skazane było na klęskę, bo ukochana mistrza nie lubiła jego sportowej kariery i stylu życia. Jerzy Pawłowski był wysoki, zgrabny, miał jasne włosy, jasne oczy i powodzenie u kobiet. „Zwykle otaczało go grono wielbicielek i wiele z nich marzyło o bliższym poznaniu szermierza. Znany sportowiec oczywiście odwzajemniał wszelkie wyrazy sympatii z przyjemnością, przez co jego żona czuła się nieszczęśliwa. Przede wszystkim jej serce raniły informacje o tym, że mąż, uwodząc kolejne kobiety, wdał się w poważny romans ze słynną aktorką Teresą Szmigielówną”, pisał Wiktor Bołba w książce „Szpieg olimpijski. Jerzy Pawłowski. Od PRL-owskiego celebryty do wroga państwa numer 1." Z Teresą Szmigielówna byli jedną z najbardziej wziętych par Warszawy przełomu lat 50 i 60. W 1956 roku urodził się ich syn – Piotr. Podobno aktorka była bardzo zakochana w mężu, i stale o niego zatroskana. Martwiła się na przykład, co będzie robił po zakończeniu kariery sportowej. Dobrze wychodziły mu zdjęcia, więc zaprotegowała go na studia operatorskie do Łodzi, ale oblał egzaminy. Dzięki żonie wystąpił w filmie „Podhale w ogniu” z 1956 roku , gdzie on fechtował, a ona grała czarnowłosą Halszkę. Zobacz też: Nałóg alkoholowy oraz poważne problemy zdrowotne... Jak dziś wygląda życie Henryka Gołębiewskiego? Fot. Teresa Szmigielówna i Gustaw Holoubek w „Pętli" Wojciecha Hasa, 1957 rok, fot. ARCHIWUM FILMU/FORUM Szybko okazało się, że mają inne charaktery i oczekiwania Ona traktowała go trochę, jak matka syna, była nadopiekuńcza, nie zdając sobie sprawy, że jej mąż radzi sobie nie tylko z życiem, ale i dwoma wywiadami. Nie potrafiła walczyć o rolę ani o pieniądze. Mówiła po latach: „Nie mam żalu do nikogo, mogę mieć pretensje jedynie do siebie, że nie potrafiłam wykłócać się o wysokość stawek. Zarabiałam o wiele mniej niż większość koleżanek. Ważniejsza od pieniędzy była moja praca, kochałam swój zawód. Grałam wyraziste bohaterki, nawet w epizodach. Czy może być coś piękniejszego i bardziej satysfakcjonującego dla aktora?”, opowiadała w „Życiu na gorąco”. Witold Sadowy wspominał w Gazecie Wyborczej: „Jak dostawaliśmy kartki na alkohol, Teresa zawsze chowała je na ważniejszą okazję", skromna, wyciszona. To małżeństwo trwało krótko: bardzo się różnili”. Bo Jerzy Pawłowski był królem życia, o jego majątku krążyły legendy, lubił piękne samochody, imprezował, grał w pokera, uwodził kobiety. Miał też dużo życiowej fantazji, czy nawet brawury. Jerzy Pawłowski był Szczerym, Papugą, Pawłem Nikomu nie przyszło do głowy, że od połowy lat 50. był współpracownikiem wywiadu wojskowego, pod pseudonimem „Szczery”. A także bezpieki, której składał meldunki jako „Papuga”. Podobno zgodził się na to, bo bezpieka postawiła go pod murem – szantażowano go, że jeśli odmówi, do więzienia trafi jego ojciec. Po latach Pawłowski tłumaczył, że ten pseudonim „Papuga" odpowiadał jego pracy, bo powtarzał ogólnie znane fakty i nikomu nie zaszkodził. Ale składał doniesienia na komentatora Jerzego Ciszewskiego, na innych sportowców, na swojego teścia. Fot. Teresa Szmigielówna, 1968 rok, fot. ARCHIWUM FILMU/FORUM W 1965 roku zaczął współpracę z CIA, i stał się podwójnym agentem. Tu funkcjonował pod pseudonimem Paweł. Był atrakcyjny ze względu na swoje kontakty, np. relacjonował CIA wydarzenia Marca’68 na podstawie opowieści (nieświadomego niczego) Gustawa Holoubka, który był jego sąsiadem. Po ukończeniu studiów prawniczych został zatrudniony w Wojskowej Akademii Politycznej w Warszawie. W 1969 r. wstąpił do PZPR; podobno na polecenie Amerykanów. Jego legitymację podpisał osobiście Wiesław Gomułka. Był zmartwiony, że taki wybitny sportowiec nie jest „towarzyszem" i nie należy do partii. Po dziesięciu latach szpiegowania dla Amerykanów Jerzy Pawłowski poczuł, że jest o krok od zdemaskowania. Gdy wezwano go na przesłuchanie, wyprawił w przeddzień huczne imieniny. Nazajutrz zgłosił się do siedziby kontrwywiadu i przyznał do winy licząc na łagodniejszą karę. Skazano go na 25 lat, trafił do więzienia w Barczewie. Szok był totalny, także w kręgach partyjnych, które czuły się wystawione do wiatru przez swojego ulubieńca. Podobno wściekał się nawet towarzysz Leonid Breżniew – propagandowo, fakt że ikona polskiego sportu donosiła przez tyle lat CIA, był kompromitujący. Teresa Szmigielówna zmieniła się, przestała się uśmiechać Aktorka bardzo przeżyła rozstanie z mężem, a potem jego aresztowanie. „Wydawała się strzępem człowieka. Znerwicowana, miała problemy z koncentracją. Sprawiała wrażenie osoby zaszczutej. Nigdy się nie uśmiechała” , mówił w „Gazecie Wyborczej” reżyser Paweł Nowicki. Nie była w stanie grać, na wiele lat praktycznie wycofała się z zawodu. Ledwo wiązała koniec z końcem, bała się o syna, na którego przelała całą swoją miłość. Piotr Pawłowski został grafikiem. Wnuki aktorki – Józef i Stefan są aktorami, grali synów innego szpiega – Ryszarda Kuklińskiego w filmie „Jack Strong”. Z czułością wspominają babcię jako subtelną, nie wchodzącą na głowę, czułą osobę. Sama Teresa Szmigielówna do zawodu wróciła po latach, zagrała w „Na dobre i na złe”, „Plebanii” w „M,jak miłość”. Była tak zmieniona, że ludzie nie rozpoznawali w niej dawnej Teresy. Zmarła w 2013 roku w Domu Aktora Weterana w Skolimowie. Oficjalnie do końca funkcjonowała w urzędowych papierach jako Teresa Szmigiel-Pawłowska. Zobacz także: Waldemar i Bogdan Kuklińscy – co się stało z synami najsłynniejszego polskiego szpiega Jerzy Pawłowski walczył o dobre imię Jerzy Pawłowski wyszedł z więzienia po 10 latach. W 1985 roku trafił do grupy szpiegów, która miała być wymieniona na Mariusza Zacharskiego na moście Glienickie w Berlinie. Ale nie zgodził się na to. Chciał zostać w Polsce. Pozostał wierny swojej trzeciej żonie – Iwonie, razem wychowywali syna Michała. Walczył o dobre imię, napisał książkę „Najdłuższy pojedynek. Spowiedź szablisty wszech czasów – agenta CIA". Przekonywał, że pracę z wywiadem i bezpieką podjął, by chronić ojca. Zresztą jako polski szpieg sprawdzał się chyba średnio. Znana jest opowieść, jak Jerzy Pawłowski zdając na studia prawnicze ściągał bezczelnie od sąsiada mówiąc mu, że jest szpiegiem i wykonuje tajną misję. Takich nieodpowiedzialnych wpadek miał więcej. Podobno za współpracę z CIA nie brał pieniędzy - zarobił na tym niecałe 2 tysiące dolarów, chociaż zawsze miał głowę do biznesów. Jeszcze jako sportowiec wyjeżdżając za granicę handlował zegarkami. Ale z CIA miał współpracować dla ojczyzny. Trudno powiedzieć, jak było naprawdę. On sam w ostatnich latach życia był rozczarowany, że zapomniano o nim jako o sportowcu. Że nie został zrehabilitowany, a w kraju popularny był inny szpieg Ryszard Kukliński. Jego synowie i wnuki , choć w różnych małżeństw uważali siebie za jedną rodzinę i zawsze stali murem za ojcem i dziadkiem. Jerzy Pawłowski zmarł na zawał w 2005 roku

piotr pawłowski syn jerzego pawłowskiego